Tata byłby z niej dumny! Gwiazda „Szybkich i wściekłych” Paul Walker, zafascynowany swoją córką Meadow. Aktor zrobił sobie nawet tatuaż z jej imieniem. Ale szczęśliwe życie nie trwało długo, gdy Meadow miała 15 lat, jej ojciec zginął w wypadku samochodowym. Meadow od trzech lat mieszka z ojcem w Los Angeles. Jej matka, Rebecca Soteros, miała
Dzięki niej wypłacał gotówkę lub płacił za zakupy. Błąd bez wątpienia popełnili urzędnicy, którzy nadal wpłacali zasiłek pielęgnacyjny na konto zmarłego, ale jego syn nie miał prawa przywłaszczać pieniędzy ani używać karty wystawione na inną osobę. Dlatego usłyszał kilkadziesiąt zarzutów.
Gdy ciało zmarłego nie zesztywnieje, śmierć ponownie do domu zawita. […] Na Mazowszu pruskiem ’) w razie braku tężca pośmiertnego widzi się w tern znak nieomylny, że jeszcze ktoś umrze z członków rodziny. [A. Fisher,1921, s.56-57] Jak widzimy w wierzeniach ludowych było wiele znaków, które przypisywano nieszczęściu czy
Andrzej Strzelecki zmarł w lipcu 2020 roku. Chorował na nieoperacyjnego raka płuc i oskrzeli. Po dwóch latach od śmierci aktora, syn Strzeleckiego - Antoni spełnił marzenie taty. O szczegółach poinformowała żona Andrzeja Strzeleckiego -Joanna Pałucka.
Machine Gun Kelly (ur. Richard Colson Baker) twierdził, że otrzymał nieodebrany telefon od swojego zmarłego ojca dwa tygodnie po jego śmierci. 30-letni raper udostępnił zrzut ekranu nieodebranego połączenia na Twitterze w piątek (17 lipca). „Prawdopodobnie szukałem znaku” — napisał. Od tamtej pory nie spałem dobrze.
A znaki płynące od zmarłych są zwykle bardzo subtelne, mogą pojawiać się na wiele sposobów, które łatwo przeoczyć. Oto osiem najczęstszych sygnałów, świadczących o tym, że zmarli szukają z tobą kontaktu: 1. Sny. Sny są jednym z najczęstszych sposobów wykorzystywanych przez zmarłych do komunikacji.
MC807sJ. Witam was! Obie historie miały miejsce wiele lat temu po śmierci bliskich mi osób. 1. Po śmierci mojej babci (może 2-3 tygodnie po jej śmierci), odwiedziłem jej mieszkanie wraz z moimi dwoma znajomymi. Miałem może wtedy z 13 lat. Pokazywałem im stare zdjęcia, które babcia trzymała w kredensie. W pewnym momencie usłyszałem jak ktoś przekręca klamkę i próbuje otworzyć drzwi wejściowe. Pierwszą moją myślą było to, że ktoś szedł za nami i teraz próbuje zrobić sobie z nas żarty. Kiedy podeszliśmy do drzwi, ktoś znowu nacisnął na klamkę i lekko zaczął ruszać drzwiami do przodu i do tyłu. Wyczekaliśmy ten moment i gwałtownie otworzyliśmy drzwi. Nikogo nie było widać. Nadal sądziłem, że ktoś w dalszym ciągu robi sobie z nas żarty. Mimo wszystko zignorowaliśmy to i zaczęliśmy dalej oglądać zdjęcia. Po chwili klamka znowu zaczęła drżeć, a kiedy podbiegliśmy do niej, aby ją szybko otworzyć, usłyszeliśmy ogromny huk na pierwszym piętrze (mimo, że oprócz nas nikogo nie było w domu). Wystraszyliśmy się i uciekliśmy z domu myśląc, że to jakiś złodziej. Okazało się później, że na górze nic się nie stłukło a i nie udało nam się przyłapać tego żartownisia na gorącym uczynku. 2. Po śmierci mojego dziadka (może z tydzień po jego pogrzebie) przez dwa dni słyszałem w nocy pukanie do mojego okna. Mieszkam na drugim piętrze a przed oknem nie znajduje się nic, co mogłoby wskazywać, że jakiś przedmiot puka mi do okna. W dodatku kiedy to miało miejsce, śnił mi się w tamte noce mój dziadek. Pomyślałem może, że jest to jakiś znak od niego i pomodliłem się za spokój jego duszy. Później już nie miałem okazji słyszeć tego pukania. Ocena: (głosów: 7) Autor: Marcin | Dodano: 1 Września 2013, godz. 12:45 | Odsłon (22432) Najnowsze komentarze (2): ~Gość (28 Września 2019, godz. 18:57) Dzisiaj o godzinie punkt 3:00 nad ranem, ktoś 4 razy zapukał do drzwi wejściowych. Myślałam, że zawału dostanę i potem cisza jak makiem siał. Boje się bardzo, mieszkam sama w bloku. Co lub kto to może być i czego chce? ~Pukany (13 Sierpnia 2019, godz. 22:33) Mam to samo. Pukanie do okna, na początku do jednego, potem do drugiego, ale zawsze tam, gdzie spałem. Nie za mocne, ale wyraźne, pojedyncze puknięcia, tylko w nocy, jak jest ciemno. Trwa to od około roku, może więcej. Wszystko już sprawdzałem, szarpałem skrzydła okien, zamykałem parę razy, otwierałem, zamykałem, szarpałem nawet całe okna, czy aby się nie poluzowały w obmurowaniach. Nic z tych rzeczy. Nie mam przy tym zjawisku złych wrażeń, jakiegoś strachu, czy lęku. Jakieś dwa lata temu z hakiem umarła mi siostra,bliźniaczka, a przed jej śmiercią nie byliśmy w dobrych relacjach, ale nie z mojej winy. Podejrzewam, że jest to od niej znak, albo, co już wyczytałem, tak zwiastuje się zejście, czyli chyba muszę szykować na zakończenie swego żywota. (?)
Czasami przez wiele lat nie potrafimy pogodzić się ze śmiercią ukochanej osoby, nie wiemy jak dalej żyć, mamy wrażenie, że coś w środku nie pozwala cieszyć się każdym dniem. Dlatego też warto wiedzieć, że żałoba jest procesem koniecznym aby zacząć nowe życie, już bez tej osoby obok nas. Każdy przeżywa żałobę na swój własny, unikalny sposób. Można jednak zauważyć pewne etapy, przez które się przechodzi (chociaż mogą one mieć różnorodną intensywność i długość). Najważniejsze jest, aby przejść przez żałobę do końca, nie odcinać się od własnych uczuć, nie zatrzymywać się w połowie drogi. Szok i niedowierzanie Nawet jeśli ktoś długo choruje i w pewnym sensie spodziewamy się, że umrze, to sam moment odejścia jest traumatyczny. Prawie nikt nie jest na to przygotowany. Różni ludzie reaguja inaczej - jedni płaczą, inni nie potrafią wykrztusić z siebie słowa, a jeszcze inni wycofują się (zaczynają działać jak roboty). Padają słowa „to niemożliwe, to nieprawda”. Trudniej przyjąć ten fakt, jeżeli jesteśmy informowani przez kogoś trzeciego. Dlatego ważne jest, żeby zobaczyć ciało zmarłej osoby. Żeby pogodzić się ze stratą, trzeba najpierw zaakceptować fakt, że to się naprawdę wydarzyło. Czasami jeżeli osoba zginęła w tragicznym wypadku i ciało jest poważnie okaleczone, mówi się, że lepiej pamiętać tę osobę, taką jaka była za życia. Często jednak wyobrażenia ciała, „którego nie powinniśmy oglądać” są dużo gorsze od rzeczywistości. Trzeba zadbać o to, aby tak przygotować ciało, by rodzina miała szansę je zobaczyć i pożegnać się (oczywiście jeśli jest to możliwe). Zdarza się, że bliskie osoby do tego stopnia negują rzeczywistość, że czują, słyszą, a nawet widzą osobę zmarłą. Szczególnie w sytuacjach i miejscach bardzo z nią związanych. Można słyszeć śmiech dziecka przechodząc obok placu zabaw, na którym się często bawiło. Dzieje się tak pod wpływem ogromnej tęsknoty, ale także z przyzwyczajenia (mąż zawsze śpiewał pod prysznicem, więc jeszcze długo może wydawać mi się, że słyszę jego głos dobiegający z łazienki). Jest to zupełnie normalne i nie trzeba interpretować tego jako objawów zaburzeń psychicznych. Ból Kiedy już dotrze do nas świadomość, że to się wydarzyło naprawdę, że nie da się tego zmienić, ogarnia nas ogromny ból. Są to napady lęku, cierpienia, smutku, często wyrażane poprzez płacz. Niestety cierpienie jest jedyną drogą przejścia przez żałobę. Można próbować odsunąć od siebie te emocje, stłamsić pojawiające się uczucia, ale jest to tylko forma ucieczki i powoduje przedłużenie całego procesu. Niektórzy ludzie bardzo skutecznie uczą się odcinania od swojego smutku. Jednak nie można odcinać się tylko od jednej emocji. Jeżeli nie pozwalamy sobie na odczuwanie żalu, nie będziemy w stanie odczuwać żadnych innych emocji. Dlatego też ktoś, kto nie „przepracował” właściwie żałoby, nie przeżył całego smutku i bólu, może przez wiele lat nie mieć kontaktu z własnymi emocjami. Na początku żałoby napady smutku i żalu są bardzo częste i intensywne, bardzo silnie odczuwamy brak zmarłej osoby. Są to jakby uderzenia bólu, które bardzo trudno znieść samemu. Dlatego tak bardzo pomocna jest wtedy czyjaś obecność, ktoś kto wysłucha, przytuli. Mówi się, że jeżeli przestaję płakać i mam ściśnięte gardło i żołądek to oznacza, że nie wypłakałem jeszcze wszystkiego. Coś w środku siedzi i domaga się wypłynięcia na zewnątrz. To my sami postanawiamy, że już czas żeby się zebrać, że już wystarczy łez. Żeby przejść żałobę trzeba wypłakać wszystkie zbierające się łzy. I nie unikać tematów związanych ze zmarłym nawet jeśli jest to bardzo trudne i wiąże się z cierpieniem. Z czasem uderzenia bólu są rzadsze, pojawiają się wtedy kiedy coś przypomni osobę, która odeszła. Bardzo trudne są dni, które się z nią kojarzą np. urodziny, dzień matki, wszystkie święta spędzane dotychczas w gronie całej rodziny. Ból mogą wywoływać też przypadkowe zdarzenia: kiedy sprzątając natkniemy się na obrączkę czy zdjęcia. Wtedy przyćmione już, będące w tle cierpienie, znów wychodzi na pierwszy plan. Chciałabym podkreślić, że taki jest naturalny proces przechodzenia przez żałobę. Wszystkie próby nie konfrontowania się z własnym bólem nie pomogą, a jedynie go zaburzą. Nie będzie lepiej jeżeli święta, które dotąd obchodziłam z mężem i rodziną, tym razem spędzę w górach na nartach, nie pomoże spakowanie i oddanie wszystkich rzeczy zmarłego z domu, tak aby go nie przypominały. Ogromny smutek pozostanie w nas, jeżeli go nie wyrazimy. Lepiej poszukać wsparcia, kogoś przy kim będzie nam łatwiej ten smutek przeżyć. Polecane dla Ciebie tabletka zł kapsułki, odporność, niedobór witamin zł kapsułki, odporność, niedobór witamin zł kapsułki, odporność zł Żyć dalej Bardzo podoba mi się metafora porównująca nasze życie do mapy. Są na niej zaznaczone różne ścieżki, sposoby postępowania, ludzie którzy są dla nas bliscy i pomagają. Jest wiele takich ludzi i zadań, a im bliższa mi osoba, tym dłuższa przy niej lista. Śmierć którejś z tych osób można porównać do zniknięcia jej z naszej mapy życia. Kiedy umrze babcia, przy zadaniu związanym z przygotowaniem wigilii (którą ona dotąd się zajmowała) pojawi się biała dziura. Kto teraz zajmie się przygotowaniem kolacji? A tych białych dziur jest na naszej mapie bardzo dużo, kto teraz to wszystko zrobi? Nauka życia bez zmarłej osoby to w dużej mierze nauka nowych umiejętności, przeorganizowanie swojego dnia tak, aby spełnić role, które do tej pory ona pełniła. Zazwyczaj jest to bardzo trudne. Ale niestety nowa sytuacja zmusza również do przewartościowania własnej tożsamości. Do niedawna byłam szczęśliwą mężatką, a nagle zostałam wdową ze wszystkim, co się z tym wiąże. Wiele różnych uczuć Z żałobą wiąże się wiele emocji. Kiedy odchodzi ktoś bliski, uczucia te pojawiają się z bardzo dużym nasileniem. Chaos Kiedy doświadczymy straty ważnej osoby, tracimy również rozeznanie w swoim życiu, plany są już niemożliwe do spełnienia, cele do których dążyliśmy, również wydają się nierealne. Chaos objawia się w naszym funkcjonowaniu; zaczynamy wiele spraw, ale tylko nieliczne kończymy, towarzyszy nam niepokój i roztargnienie, zapominamy o umówionych spotkaniach, mamy kłopoty z zasypianiem. Lepiej w tym czasie nie podejmować żadnych istotnych decyzji życiowych, gdyż w konsekwencji może się okazać, że nasze działanie nie było do końca logiczne i słuszne. Lęk Uczucie lęku w dużej mierze dotyczy przyszłości. Powstają pytania „Co teraz będzie? Jak sobie poradzę?” Są to emocje, które naturalnie pojawiają się, kiedy stoimy przed obliczem czegoś zupełnie nowego, nieznanego, czego nie potrafimy przewidzieć. Często wyobrażenia tego, jak będzie wyglądało nasze życie jeszcze bardziej nasilają strach, bo uwidoczniają jak ciężko będzie samemu. Boimy się również kolejnych strat, myślimy, że skoro odeszła jedna bliska nam osoba, również mogą odejść kolejne. Złość i gniew Pojawiają się jako reakcja na odebranie nam czegoś drogiego. Ujawniają się zwykle w pytaniach „Dlaczego?, Dlaczego to spotkało właśnie mnie?, Dlaczego musiał odejść ktoś tak dla mnie ważny?”. Możemy być źli na siebie samego, zmarłego, mieć pretensję do Boga lub innych ludzi. Najtrudniejsze są te uczucia w stosunku do osoby, która odeszła. Złościmy się, że nie dostatecznie dbała o zdrowie, że zostawiła nas samych. Ale jednocześnie przyjęte jest, że nie można gniewać się na zmarłych, nie wolno źle o nich mówić. Zazwyczaj jednak złościmy się na inne osoby za to, że one nadal mają mężów i żony. Ktoś kto stracił dziecko, może agresywnie reagować na widok kobiety w ciąży. Najczęściej ofiarami naszego gniewu i złości są osoby nam najbliższe, „wyładowujemy się” na tych, którym ufamy. Niestety często się zdarza, że oni również w tym czasie przeżywają żałobę i dochodzi do dodatkowych trudnych sytuacji w rodzinie. Poczucie winy Na początku żałoby mamy tendencję do idealizowania zmarłego, widzimy w nim same pozytywne cechy. Natomiast o sobie myślimy bardzo źle. Wspominamy różne sytuacje, kiedy zachowaliśmy się w stosunku do zmarłego nie tak jak powinniśmy. Wyrzucamy sobie, że byliśmy niewystarczająco cierpliwi, nieuważni, poświęcaliśmy mu zbyt mało czasu. Zadręczamy się ciągłym „Gdybym zrobił… lub Gdybym bardziej….” Myślimy tylko o takich sytuacjach, w których nie wystarczająco dobrze zachowywaliśmy się w stosunku do zmarłego i przeciwnie o takich, gdzie on był dla nas bardzo dobry. Z czasem wspomnienia przybierają bardziej realny kształt i jesteśmy w stanie przyznać, że tak jak w każdej relacji, tak i w tej były różne, lepsze i gorsze momenty. Wstyd Jest uczuciem bardzo związanym z poczuciem winy. Wstydzimy się, że byliśmy tak niedobrzy dla zmarłej osoby. Dodatkowo jest to emocja, o której się raczej nie mówi, unika się tego tematu. Możliwość opowiedzenia komuś o tym co się odczuwa, pozwala na uwolnienie się od tej emocji. Smutek i rozpacz Najbardziej kojarzące się nam z żałobą uczucia. Zazwyczaj wyobrażamy sobie, że osoba pogrążona w żałobie będzie smutna i płacząca. Dlatego też jest największe społeczne przyzwolenie na wyrażanie tych uczuć (trudno jest mówić o złości, poczuciu winy czy wstydzie). W trakcie żałoby odczuwamy smutek, przygnębienie, nie cieszą nas miłe rzeczy, przyszłość widzimy w czarnych kolorach. Towarzyszy nam brak energii, ochoty do działania, motywacji. Czujemy się bardzo samotni. Mamy prawo, aby odczuwać te wszystkie emocje, powinniśmy pozwolić sobie jakiś czas funkcjonować na niższych obrotach. Jak można pomóc? W naszym społeczeństwie niestety bardzo trudno właściwie przejść przez proces żałoby. Chwalimy osoby, które szybko „dochodzą do siebie” po stracie, podtrzymujemy je na duchu podkreślając, że są dzielne. Tym samym pozwalamy na to, aby nie dopuszczały do siebie wszystkich uczuć, jakie się wtedy pojawiają. Ceną za tak szybko odzyskaną „normalność” jest zupełne odcięcie się od własnych emocji. Z drugiej strony jesteśmy tak wychowywani, że uczymy się jak zdobywać, ale nikt nie mówi nam, jak tracić. Nie wiemy czego możemy wtedy oczekiwać, jak sobie radzić, gdzie szukać pomocy. Od dziecka uczy się nas, że straty należy rekompensować. Jeżeli połamie się jakaś zabawka, to zaraz dostajemy nową, kiedy umrze dziecku pies, za chwilę dostaje nowego szczeniaka. A co z uczuciami po stracie tamtego psa, który przecież był przyjacielem? Rzadko kiedy pomaga się dziecku przejść przez żałobę. Kupuje się coś w zastępstwie i oczekuje, że już nie będzie smutne i będzie się cieszyło z nowego zwierzątka. To co możemy zaoferować osobie w żałobie to swoją obecność. Aby miała szansę na wyrażenie wszystkiego co się z nią dzieje, niezależnie od tego czy są to uczucia powszechnie akceptowane czy nie. Aby mogła tyle opowiadać, ile jest jej potrzebne. Nie oceniajmy, nie dawajmy rad, po prostu bądźmy otwarci na to, co się dzieje i dajmy na to przyzwolenie. Bardzo pomocny jest kontakt fizyczny, osoby w żałobie potrzebują wziąć kogoś za rękę, przytulić się. Czasami niezbędna jest pomoc w zorganizowaniu codziennych spraw, przygotowanie czegoś do jedzenia, posprzątanie, zorganizowanie pogrzebu. Osoby w żałobie rzadko proszą o pomoc, nie chcą się narzucać, nie chcą być ciężarem, a czasami nawet nie wiedzą, że jest im to potrzebne. Z drugiej strony my nie jesteśmy uczeni, jak pomagać. Jest to trudne, bo zazwyczaj uciekamy od konfrontowania się z takimi emocjami, nie jest przyjemnie patrzeć, kiedy ktoś bliski cierpi. Przypominają nam się nasze straty, wracają wspomnienia, często musimy zmierzyć się z własnymi emocjami. To nieprawda, że czas leczy rany. Sprawia jedynie, że nie są tak bardzo widoczne, ale gdzieś w środku pozostają takie same. Aby je wygoić trzeba przejść przez żałobę do końca, wraz z całym cierpieniem, które się z tym wiąże. Tylko wtedy można powiedzieć o rozpoczęciu nowego życia. Literatura: Anna Dodziuk „Żal po stracie, czyli o przeżywaniu żałoby” , Instytut Psychologii Zdrowia, Warszawa 2001 Manu Keirse „Smutek, żal, żałoba”, Polwen, Radom 2004 Twoje sugestie Dokładamy wszelkich starań, aby podane zdjęcie i opis oferowanych produktów były aktualne, w pełni prawidłowe oraz kompletne. Jeśli widzisz błąd, poinformuj nas o tym. Zgłoś uwagi Polecane artykuły Biofeedback – na czym polega? Zastosowanie u dzieci i u dorosłych. Trening biofeedback – efekty Biofeedback (biologiczne sprzężenie zwrotne) to nieinwazyjna metoda terapii polegająca na monitorowaniu przez specjalne urządzenie zmian fizjologicznych organizmu. Ma to na celu lepsze rozpoznawanie wpływu myśli i uczuć na fizjologię, dzięki czemu pacjent może nauczyć się kontrolować te funkcje organizmu, nad którymi w normalnych warunkach nie można panować (fale mózgowe czy napięcie mięśni). Biofeedback jest wykorzystywany w terapii dzieci i dorosłych z zaburzeniami koncentracji, stanami lękowymi, depresją, nadpobudliwością, padaczką, zaburzeniami autystycznymi czy niską odpornością na stres. „Urwany film” po spożyciu alkoholu. Co wtedy dzieje się z mózgiem? Nadużywanie alkoholu jest związane z wieloma długotrwałymi problemami zdrowotnymi. Jedną z konsekwencji może być upośledzenie funkcji poznawczych i pamięci. Niektóre osoby po spożyciu alkoholu wykonują różne czynności, nawet złożone zadania, o których potem nie pamiętają. Naukowcy odkryli mechanizm, który jest molekularną podstawą tego zjawiska i mają nadzieję, że lepsze zrozumienie problemu pozwoli zapobiec wielu negatywnym konsekwencjom. Kim są WWO? Czy jesteś jednym z nich? WWO to pojęcie oznaczające osoby wysoko wrażliwe. Pod terminem tym kryje się cała gama cech, które wyróżniają tego typu ludzi, stanowiąc o ich wyjątkowości. Warto wiedzieć, w jaki sposób traktować osoby WWO, aby czuły się komfortowo i mogły w pełni wykorzystywać swój potencjał w pracy, w związkach i innych sferach życia. Problemy z zaśnięciem – przyczyny, jak sobie radzić? Problemy z zaśnięciem to coraz powszechniejsze zjawisko, które może dotyczyć tak naprawdę każdego – niezależnie od wieku, płci czy przynależności etnicznej. Za tym dotkliwym problemem często kryje się bezsenność, ale również szereg zaburzeń zarówno psychicznych, jak i somatycznych. Perfekcjonizm – czym jest i jak sobie z nim radzić? Dzisiejsze czasy kreują nowe modele pożądanych zachowań i postaw – jedna z nich jest perfekcjonizm, który ma swoje źródła między innymi w wyidealizowanym świecie znanym z mediów społecznościowych. Jednak perfekcjonizm może być również dużą trudnością dla obarczonego nim człowieka, która znacznie utrudnia życie i relacje z innymi ludźmi. Skąd się bierze déjà vu i czy jest to niebezpieczne zjawisko? Déjà vu to jeden z najbardziej tajemniczych stanów, jakie występują w ludzkim umyśle. Co jakiś czas doświadcza go niemal każdy człowiek, a jednak wciąż nie udało się wypracować jednolitej naukowej interpretacji tego dość niepokojącego zjawiska. Jedno jest pewne – déjà vu na chwilę zaburza nasze postrzeganie teraźniejszości, zasiewając wątpliwość, czy przypadkiem „to się już kiedyś nie działo?". Wybudzanie się w nocy – budzenie się w nocy i problem z zaśnięciem Wybudzanie się w środku nocy należy do bardzo frustrujących, a jednocześnie niestety powszechnych sytuacji, które co jakiś czas dotykają każdego z nas. Jeśli powtarza się to regularnie, należy poszukać przyczyny i wyeliminować czynnik, który wywołuje nocne, niechciane pobudki. Poza tym warto poznać uniwersalne, sprawdzone sposoby, które mogą być skuteczne w radzeniu sobie z wybudzaniem się w nocy. Syndrom paryski – co to jest, na czym polega? Wizyta w Paryżu to dla wielu turystów spełnienie odwiecznego marzenia. Niestety, czasem potęgowane przez lata emocje, oczekiwania i wyidealizowane wyobrażenia potrafią odbić się negatywnie na zdrowiu. Przekonały się o tym osoby, które doświadczyły tajemniczego syndromu paryskiego.
Kartka urodzinowa, którą wysłał 7-letni chłopiec, była zaadresowana w miejsce, do którego bardzo trudno dotrzeć. Chłopczyk wysłała list do nieżyjącego już taty. Po kilku dniach listonosz przyniósł mu urodzinowa była prezentem dla taty chłopca z okazji jego urodzin. Chłopiec wymalował śliczną laurkę, wsadził do koperty. Adres nie był mu do końca znany, więc wystosował odpowiednią prośbę do poczty. 7-latek bardzo tęsknił za swoim tatusiem. To, co stało się później, jest niewiarygodne. Kartka urodzinowa dostarczonaWzruszające zachowanie chłopca zmiękczyło serca pracowników poczty. Tata, do którego zaadresował list, nie żył już od czterech lat. Chłopczyk był bardzo przywiązany do ojca, więc postanowił złożyć mu życzenia z okazji jego urodzin, a kopertę powierzyć pracownikom poczty. Chłopiec zaadresował swoją kartkę tak: Panie Listonoszu, czy możesz zabrać to do Nieba, na urodziny mojego taty? Dziękuję. Pracownicy poczty, gdy zobaczyli ten list, postanowili uszczęśliwić chłopca, co prawda nie było w ich mocy wykonać to zadanie, ale postanowili chłopcu zrobiła zdjęcie dla chłopaka. Spojrzała na ekran i zauważyła, że ktoś za nią stoiKim jest najpiękniejsza polska gangsterka, Magdalena Kralka? Poszukuje jej policja i InterpolMama chłopca dziękowała poczciePracownicy Royal Mail wysłali chłopcu odpowiedź, w której napisali, że mieli odrobinę trudności z dostarczeniem listu, ale pokonali je, stawiając czoło gwiazdom i galaktykom w drodze do Nieba, więc list został pomyślnie dostarczony. 7-latek dostając tę odpowiedź, nie posiadał się ze szczęścia. Mama chłopca zrobiła zdjęcie pocztowej odpowiedzi i umieściła w mediach społecznościowych z komentarzem, w którym napisała, że ta odpowiedź tak wielkiej poczty, która ma mnóstwo zadań i innych spraw na głowie, przywraca jej wiarę w ludzi. W końcu pracownicy poczty wcale nie musieli odpowiadać na ten list, mogli go po prostu zignorować, a jednak zrozumieli intencje chłopca i to, jak bardzo by się ucieszył, że jego kochany tata dostał od niego życzenia. Napisanie tych kilku słów do jej syna było dla niej samej najpiękniejszym prezentem. ZOBACZ ZDJĘCIA: coloring kidsChłopiec narysował tacie piękną kartkę KovalPoczta nie mogła nie odpowiedzieć na tak wzruszający GithiriMama chłopca był szczęśliwa, że poczta zachowała się w tak piękny sposób. ZOBACZ TEŻ:Sekretny eliksir na włosy za kilka złotych. Sposób, który odkryto przez przypadekMenadżer Adele skomentowała zdjęcie Kingi Rusin. Dwa słowa wystarczyłyKotlety z grzybami. Przepis tak nieziemski, że twoja rodzina będzie się ich domagać codziennieŹródło:
Jedną z takich historii opowiedział nam w Bazie FN nasz znajomy jasnowidz. Jego bliski kolega był już - jak to zwykliśmy mawiać na pokładzie Nautilusa - w "hali odlotów" na lotnisku kończącym naszą podróż po Ziemi. Ponieważ jego godziny były policzone, rozmawiali bardzo szczerze. Umierający kolega obiecał, że tuż po tym, jak zerwie się nić łącząca jego ducha z ciałem materialnym "przyjdzie do niego". I dokładnie tak się stało. Jasnowidz, jako osoba mająca dar postrzegania duchów, dostrzegł jasną, białą kulę światła, która nagle pojawiła się w jego mieszkaniu, po czym rozmyła się w przestrzeni. W tym samym momencie pękła szklanka, która stała w kuchni zamknięta w szafce. Stało się jasne, że oto stary przyjaciel spełnił swoją obietnicę… Historia związana z podobnym wydarzeniem została opisana przez czytelnika serwisu FN, który jest osobą niewidomą. (...) "Historia, którą chcę opisać jest jak najbardziej prawdziwa, a dzięki niej, moja wiara w życie po śmierci pozostanie już niewzruszona. Wszystko zaczyna się od choroby mojego dziadka. Pracując wiele lat w warunkach szkodliwych, dziadek nabawił się pylicy płuc. Po operacji, w trakcie której stracił większość prawego płuca jakiś lekarz powiedział mu, że wszystko jest dobrze i spokojnie dziadek pożyje jeszcze z dziesięć lat. Jako prosty człowiek przyjął bezkrytycznie tę, dość dwuznaczną diagnozę i tak się nią przejął, że wielokrotnie powtarzał mi, którego roku umrze. Pamiętaj, że jak umrę, to przyjdę do ciebie. Tylko się mnie nie bój - dodawał często. Słyszałem to tak wiele razy z jego ust, że zupełnie przestałem zaprzątać sobie tym głowę. Minęło dziesięć lat i przyszedł rok 2000. Dziadek źle się poczuł i trafił do szpitala. Zdiagnozowano zapalenie otrzewnej. Było już tak źle, że do dziadka wezwano księdza, co potraktowaliśmy w rodzinie jako zapowiedź rychłej śmierci. Minęły jednak dwa dni i ku zdziwieniu wszystkich dziadek poczuł się dużo lepiej. Lekarze byli tak dobrej myśli, że następnego dnia mieli go wypisać ze szpitala... Był późny wieczór. Siedziałem na łóżku w swoim pokoju i słuchałem muzyki. Zasłonięte żaluzjami okno było lekko uchylone. Od tego okna szpital w linii prostej oddalony był o jakieś dwieście metrów. W pewnym momencie poczułem, tak... poczułem, jak coś bardzo szybko leci od strony szpitala i wpada, a raczej wskakuje przez okno do mojego pokoju. Żaluzje zadrżały, okno otworzyło się na oścież. Zastygłem w bezruchu. Wyłączyłem muzykę i zacząłem w ciszy nasłuchiwać choćby najdrobniejszego szmeru. Słuch był jedynym zmysłem, na którym mogłem polegać, ponieważ rok wcześniej straciłem wzrok. Nic jednak nie słyszałem, ale byłem pewien, że ktoś jest w moim pokoju. Czułem to wyraźnie w jakiś dziwny sposób. Siedziałem tak w zupełnym bezruchu kilka minut, z silnym wrażeniem czyjejś obecności. W końcu jednak otrząsnąłem się i przerwałem ciszę, ponownie włączając muzykę. Minęło jeszcze kilka minut, po których do pokoju wbiegła moja zapłakana siostra. "Dzwonili ze szpitala, że dziadek umarł" - powiedziała. Pamiętam tylko moje absolutne zaskoczenie w tamtej chwili. Minęło pięć lat, gdy w mojej rodzinie wydarzyła się tragedia. Ojciec, tak zawsze zdrowy i pełen życia nagle poważnie zachorował. W wyniku pękniętego tętniaka doznał bardzo poważnego wylewu krwi do mózgu. W stanie nieprzytomnym został przewieziony karetką do szpitala (...) i umieszczony na oddziale intensywnej opieki medycznej. To był duży, kilkupiętrowy budynek, w którym ojciec nigdy wcześniej nie był. Po kilku dniach przeszedł poważną operację, po której wiele dni leżał w stanie "półprzytomnym". Gdy go odwiedzaliśmy, często majaczył i mówił zupełnie od rzeczy. Wreszcie jego stan poprawił się na tyle, że lekarze postanowili przenieść go z OIOM-u na zwykłą salę oddziału neurologii. Wszyscy bardzo cieszyliśmy się, że ojca przenoszą, ale zupełnie oniemieliśmy, kiedy ojciec zmartwionym głosem wyraził obawę, że - boi się, że teraz dziadek go nie znajdzie. Przyzwyczailiśmy się do tego, że ostatnio zdarzało mu się mówić od rzeczy i powyższe słowa potraktowalibyśmy także jako przejaw choroby, gdyby nie jeden istotny szczegół... Ojciec zaczął opowiadać nam, że dziadek codziennie do niego przychodził i grali razem w karty - a raz nawet - powiedział - poszliśmy razem do kaplicy. Na nasze wyjaśnienia, że dziadek od pięciu lat nie żyje zareagował najpierw wielkim zdziwieniem, a następnie niedowierzaniem i powątpiewaniem. Uwierzył naprawdę dopiero wówczas, gdy po wyjściu ze szpitala mama zabrała go na cmentarz i pokazała mu grób dziadka. Jak jednak wspomniałem powyżej, pewien istotny szczegół wprawił nas w osłupienie. Otóż ojciec ze szczegółami opisał nam drogę prowadzącą do szpitalnej kaplicy, a także jej wygląd. Po sprawdzeniu okazało się, że wszystko zgadza się co do joty i żeby tak dokładnie opisać kaplicę, ojciec musiał w niej po prostu być. Do tej pory zastanawiam się, jak jest to możliwe. Ojciec nigdy wcześniej nie był w tym szpitalu, a przykuty do łóżka w stanie półprzytomnym i po ciężkiej operacji nie mógł się ruszyć. Raz nawet, gdy chciał się podnieść, pielęgniarka przypięła go do łóżka pasami. Teraz, po latach, ojciec jeszcze czasem wspomina tę historię. Zastanawiający jest też fakt, że z okresu tamtych tragicznych wydarzeń nie pamięta zupełnie nic. Nic poza tą historią z dziadkiem. Mam go przed oczami tak żywo i wyraźnie, jakby to było wczoraj - mówi niekiedy. Wspomniałem powyżej, że kilka lat temu straciłem wzrok. Chciałbym jeszcze wspomnieć o pewnych dziwnych zdarzeniach, które czasem mnie spotykają. Otóż dość często wychodzę z domu bardzo wcześnie rano, by dojechać na uczelnię do innego miasta. O godzinie miasto pogrążone jest jeszcze we śnie, i kiedy idę z białą laską na przystanek, rzadko kiedy spotykam innych ludzi. Czasem zdarza się, że stracę na chwilę orientację i zatrzymuję się lekko zdezorientowany, starając się ustalić kierunki. Także jeśli chcę przejść przez ulicę i nie ma nikogo w pobliżu, zdarza się że nie wiem, kiedy mam zielone światło. Wówczas zdarza się coś dziwnego. Jest cisza, miasto śpi. Zdezorientowany stoję na chodniku nie wiedząc czy mogę iść dalej bezpiecznie. Wtedy nagle słyszę za sobą zbliżające się kroki. Kroki mijają mnie, zmierzając zawsze we właściwym dla mnie kierunku, przechodzą też przez ulicę zawsze na zielonym świetle. Idę więc spokojnie za odgłosem tych kroków, a kiedy już odnajduję drogę lub jestem po drugiej stronie ulicy, kroki kilka metrów przede mną nagle znikają. Po prostu pojawiają się nagle kilka metrów za mną, a później kilka metrów przede mną znikają. Dodam tylko, że w takiej porannej ciszy miasta słyszę, jak ktoś idzie w odległości kilkudziesięciu metrów. A te kroki pojawiają się dopiero kilka metrów za mną i tak samo szybko cichną. Nie wiążę jednak tych zdarzeń z dziadkiem, ponieważ przeważnie są to kroki kobiety w butach na wysokim obcasie".
Wpłaty nieaktywne - wymagane działanie Organizatora zrzutki. Jeśli jesteś Organizatorem - zaloguj się i podejmij wymagane działania. Opis zrzutki Po śmierci mojego taty zostałem sam z babcią inwalidką. Musiałem przyjąć spadek po nim żeby mieć gdzie mieszkać z babcią. Niestety moje zarobki plus utrzymanie siebie i babci jest duże i nie dam rady spłacić długu Pierwsza na świecie karta do przyjmowania wpłat. Karta Wpłatnicza. Pierwsza na świecie karta do przyjmowania wpłat. Karta Wpłatnicza. Dowiedz się więcej Wpłaty Komentarze Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!
znaki od zmarłego taty